Jak spadać, to z wysokiego konia. W myśl tej zasady Islandczycy brali wielkie kredyty na wygodne mieszkania, a teraz mają problem. Dlaczego?
Wydaje się wam, że Polacy, których przygniótł do ziemi Pan Frank Szwajcarski mieli problemy? To tylko się wam wydaje. Ponieważ nic tak nie cieszy, jak cudze nieszczęście, przedstawiamy Islandczyków. Jedno na cztery gospodarstwa domowe na tej położonej na środku północnego Atlantyku wyspie ma dług przekraczający pięciokrotność rocznych dochodów.
Dlaczego?
Odpowiedź składa się z co najmniej dwóch elementów. Po pierwsze, dlatego, że zaciągali kredyty ze zmiennym oprocentowaniem indeksowanym do poziomu inflacji. Po drugie, ze względu na to, że zaciągali kredyty w walutach. Brzmi znajomo?
Oczywiście! To tak, jak Polacy!
Tyle, że w przeciwieństwie do nas Islandczycy nie potrafią poradzić sobie z inflacją, a kurs korony spadł znacznie mocniej niż złotego. Spójrzmy na wykresy:
Tak, dobrze widzicie! W ciągu pięciu lat ceny na Islandii wzrosły dwukrotnie. W związku z czym wzrosło także oprocentowanie kredytów hipotecznych. Radykalnie!
Na tym nie koniec. Ci, którzy brali kredyty w walutach, mieli podobne powody do zmartwienia. Popatrzcie:
Możecie zauważyć, jak zmniejszyła się wartość islandzkiej korony w stosunku do euro. W ciągu pięciu lat – dwukrotnie.
Jaki z tego wniosek? Jeśli mieszkacie w kraju, który ma tylko 318 tys. mieszkańców i prowadzi bardzo otwartą gospodarkę, miejcie się na baczności. Może się zdarzyć, że rynki finansowe dadzą wam taki kopens w dupens, że się nie pozbieracie przez długie lata.