Na pewno byliście na spotkaniu, na którym prowadzący postanowił popisać się niezwykłym poczuciem humoru i rzucił powiedzonko o trzech nogach, psie i jego właścicielu. Na pewno przewracaliście wtedy oczami ze znudzenia. Na pewno.
No więc, nie będziemy tu opowiadali kawałów o statystyce. No, może sięgniemy do klasyka, wedle którego po przekroczeniu pewnej granicy przestajemy mieć do czynienia z ludźmi, a zaczynami liczyć jednostki statystyczne (okej, kto chce, niech znajdzie cytata w oryginalnym brzmieniu).
Najczęściej jednak będziemy coś liczyć albo przedstawiać. Zależności, powiązania, domniemania. Z jakich danych skorzystamy? Najczęściej tych gusowskich. Są dostępne, zbierane według uznanej metodologii. Czasem z innych źródeł – raportów, opracowań, instytucji.
No i najważniejsze: na wszystko patrzmy z przymrużeniem oka. Liczy się dyskusja, a monopolu na rację nikt nie ma. I nie, wszystkie rozumy to nie jest to, co pożeramy na obiad. Każdy ma prawo do błędu. O!