Diesel to jest to! Z tym, że nie w dzisiejszych czasach. Kupno samochodu z takim silnikiem się zwyczajnie nie opłaca.
Każdy szanujący się producent samochodów, zwłaszcza z Niemiec, ma w swojej ofercie dobre, oszczędne samochody z silnikami diesla. Takie, co to mało palą i przyjemnie turkoczą po włączeniu motoru. Takie, co to kosztują majątek, kiedy są nowe, a potem…
No właśnie – a potem powinny, teoretycznie, przynosić oszczędności. Teoretycznie, bo w praktyce w większości przypadków dzieje się inaczej.
Pomińmy milczeniem ceny paliwa. W końcu zdarzało się w przeszłości, że diesel był droższy od etyliny, po czym sytuacja wracała do normy. Wydatki na silniki napędzane paliwem dieslowskim powinny jednak zwracać się w trakcie eksploatacji samochodu.
Dlaczego? Bo taki silnik mniej pali, a więc – każda setka kilometrów kosztuje kilka złotych mniej. Dokładniej, jeśli przyjąć, że zużycie jest niższe przeciętnie o 2 l na 100 km, oszczędność wyniesie około 10-11 zł.
Czy jednak ta dycha na setkę to rzeczywiście tak dużo? Pewnie jesteście ciekawi, czy taka oszczędność wystarczy na pokrycie różnicy w kosztach zakupu auta z silnikiem diesla. Sprawdźmy.
Na wykresie powyżej mamy cztery samochody. Corsa, Focus, Octavia i Audi A4. Każde z innej klasy, każde dostępne z silnikami tak dieslowskimi jak i benzynowymi. W większości przypadków te pierwsze są o kilkanaście tysięcy droższe (wyjątek, ważny, stanowi Audi).
Procentowo wygląda to tak:
Żeby wyliczyć opłacalność zakupu diesla przyjmujemy trzy scenariusze. Zakładamy, że wszystkie samochody mają takie same koszty obsługi, napraw i ubezpieczenia (co w rzeczywistości nie jest prawdą, ale dla tej symulacji można takie założenie przyjąć).
- W pierwszym scenariuszu przejeżdżacie rocznie 15 tys. km,
- W drugim scenariuszu roczny przebieg to 25 tys. km,
- W trzecim każdego roku pokonujecie 50 tys. km.
Różnice w kosztach paliwa przy założeniu, że diesel zużywa o 2 l na 100 km mniej i jest o 30 gr tańszy przedstawia wykres:
Im większy przebieg, tym – co naturalne – większe oszczędności. Gdybyście jeździli 50 tys. km rocznie, w kieszeni zostanie wam po siedmiu latach dodatkowe 2,1 tys. zł. Niby dużo, a jednak…
No właśnie – a jednak znacznie mniej niż wynoszą koszty zakupu samochodu z silnikiem diesla.
Nie traćcie jednak nadziei, przynajmniej na razie. W końcu może się zdarzyć, że samochód napędzany olejem napędowym będzie droższy przy odsprzedaży. I wtedy odbijecie sobie to, co wydaliście na początku.
Rzućmy okiem na różnice w wysokości przeciętnej ceny wybranych samochodów (sprawdzamy, o ile droższe są auta z silnikiem diesla):
Porzućcie wszelką nadzieję! W najlepszym przypadku cena odsprzedaży auta z silnikiem diesla jest o prawie 4 tys. zł wyższa od podobnego wozu z silnikiem benzynowym. W najgorszym, benzyniak jest droższy o ponad 3,8 tys. zł. To znacznie mniejsze różnice niż w przypadku aut nowych.
Jak widać, jedynie Audi daje nadzieję na zwrot z inwestycji w diesla. W pozostałych przypadkach kosztów nie udaje się odrobić nawet przy bardzo dużych jak na nasze warunki przebiegach. Straty są tym wyższe, że pieniądze wydane na diesla można by zainwestować w coś innego. Choćby – w lokatę.
Gdybyście jeździli po 25 tys. km rocznie i kupili auto napędzane silnikiem benzynowym, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze ulokowali w banku, bylibyście nominalnie o dobrych kilka tysięcy złotych „do przodu”.
Comments are closed.